Dawno, dawno temu, za górami, za lasami i za wielkim oceanem, żyła sobie dziewczyna o niespokojnej duszy i młodzieniec o przepastnych oczach. Dwie dusze, pełne marzeń i nadziei, oddalone od siebie o opaczność losu, kilkadziesiąt miast i wiosek, noc, dzień i rzekę rwącą. Szczęśliwi oni byli w tym nieświadomym oddaleniu… Żyli radośnie dzieląc dzień pomiędzy naukę a przyjaźń, pomiędzy miłość a niespokojne dojrzewanie, nie przypuszczając nawet, że dzień nadejdzie, gdy smok o stalowych skrzydłach wyniesie ich za ocean nieskończony, do ziemi odległej o cala stronę świata… I tak przypadek sprawił, że oboje zatrzymali się w tej samej czasoprzestrzeni… On, młodzieniec o twórczych dłoniach, ona, dziewczyna o wrażliwych ustach.
5 września 1991 roku, w klasie pełnej ludzi do nich poniekąd podobnych, pierwszy raz spostrzegli, że są od siebie oddaleni. Oddaleni, wśród ludzi złączonych podobnym losem emigranta, losem oddalenia od ojczyzny, przyjaciół, od życia takiego, jakie dotychczas znali... I tak, to on pierwszy żebrał odwagę i podszedł do dziewczyny z sercem waliło jak opętane. rzekł niby mimochodem: „
Może byśmy się zapoznali z koleżanką?”