Czwarta tydzień.
Adaś rośnie jak na drożdżach. Zasługa mamusi, jej piersi i cierpliwości podczas karmienia. Za dzień jeden i troszkę będziemy obchodzić pierwszy miesiąc od czasu gdy to maluch wyskoczył z brzuszka mamy! Jak dzisiaj pamiętam przejęcia uczucie, strach i łzy szczęścia w oczach gdy usłyszałem jego płacz. A tutaj 27 dni minęło.
Dwa dzionki temu pierwsza wizyta u przyjaciół. Adaś spal grzecznie, jak większość jego dotychczasowego życia.
Wczoraj pierwsza wizyta w lesie... Szum rzeki, słońca promienie, ukochana kobieta z dzieckiem naszym, owocem miłości u boku – cóż więcej trzeba do szczęścia!
Rączki zgrubiały Adasiowi. Siły coraz więcej w nogach i w karku. Nawet trzy dni temu pierwszy raz się zainteresował zabawka, i próbował ja w złapać... Troszkę dziwnie, gdy się zauważa tak szybkie zmiany we własnym dziecku. Serce zaczyna się radować i tańczyć gdy sobie uświadamiam że to dopiero początek nieba. On jeszcze nie raczkuje, nie chodzi, nie mówi, nie pisze... Tyle nieba jeszcze przed nami!
Miny nie z tej ziemi. Adaś za młody żeby potrafił kontrolować swojej twarzy wyraz co przyczyną śmiechu i radości gdy przez sen maluch raz się śmieje nie śmiejąc, raz zamyślony bez myślenia, jeszcze innym razem pełen zdziwienia szeroko otwiera oczyma...