|
 
 
 |
Dziewiąty miesiąc życia Adasia!
Pitulowe pogadanki
Nasz Pitulo gada jak najęty. Pomiędzy linie „bla, bla, ba, ba, bu, bu” wskakuje mu, może już niecałkiem przypadkowe „ma ma ma ma ma ma”, a przy tym tak rozkosznie Adaśko kłapocze szczekami i rozszerza ustka jakby chciał złapać swoje szczęście (czyli mnie… ha ha ha), za krótkie majteczki. No, ale wiadomo, przypadek czysty, bo przecież Petunio nie bardzo kojarzy, że mama to ja, a tata to Aruś. Poza tym, Pitulo mruczy te swoje mruczando na dzień dobry i dowidzenia. „be, ba ba, daj daj”, albo „Alek, da da, daj daj daj, ta ta ta ta”. Nie wspomnę już, że jest magistrem w brzuchomówieniu i wirtuozzzzzo w piszczeniu.
|
Madejowe łoże i afrykańskie nosidło
… Bo śpimy sobie miluchno w trójkę… a tak właśnie! Na wspak i wbrew przykazom ciotek i babek… Jak na „attachment parenting” rodziców przystało, Adaśko towarzyszy nam niemalże bez przerwy. I tak kapiemy się razem, już od narodzin, pluskamy się w wannie, czy mama czy tata; dmuchając bańki mydlane i zatapiając zwierzyniec jak flotę. A też, bądź, co bądź, ciężkawego już Pitulka, krzątając się po domu, podczas najzwyklejszych czynności, jak mycia zębów, czy warzenia zupy, przeganiania kurzy nosimy go w szarfie ciasno przytulającej do serca. Afrykański to zwyczaj, być może, ale dla nas najpiękniejszy sposób na zabliźnienie… Niepowtarzalną bliskość… Wiec chłoniemy całą duszą te chwile, dopóki czas nam ich nie wyrwie i Adaśko bezpowrotnie z nich nie wyrośnie… No i obecnie, Adaśkowe nosidło poszerza, a raczej podwyższa, mu horyzonty i umożliwia wędrówkę poznawczą, bo „co i gdzie?” i „jak to?”, „a jak tamto”. No i co by się jak najszybciej naumieć, bo samodzielność to przecież nie lada sprawa… Wiec tak sobie, piu, piu, fiu, fiu, manewrujemy po tym naszym M4 świecie… |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
Wróć do strony głównej Adasia ↑ |
|
|