|
 
 
 |
Siódmy miesiąc życia Adasia!
Spłakane niebo, a jednak najsłodsze…
Większość września i października leje… Zarwane niebo siąpi zakatarzone jakby popadło w przeziębienie, ale jest ciepło i gdyby nie brązowe, wymęczone liście na wyniosłych dębach, mogłoby się nawet i zdawać, że u progu stoi wiosna. Jednak za oknem pachnie późną jesienią i świat ponuro pochyla swą nieźle wyłysiałą już głowę nad tym naszym Królewskim Wzgórzem. Deszcz zalewa całe osiedle, a u nas w domu radość i pisk Adaśka…
|
Wieczory są najsłodsze…, kiedy to razem, we troje, gotujemy obiadek i jemy wspólny posiłek. Adaśko na honorowym miejscu, oczywiście, na własnym tronie, a my po bokach, na przemian podtykający mu jakieś smakowite drobinki… Adaśko najbardziej lubi bananowe trele morele na śniadanko, a potem to chyba mięsko i czosnek, który koniecznie musi wypełnić swym specyficznym aromatem Adśkowy jadłospis… No i rybki faszerowane i słodkie ‘mniemniaczki’, i spaghetti, i cukierki karmelkowe, no i, ma się rozumieć, chałwę. |
 |
|
|
 |
Po wieczornym obiadku następuje chwila odpoczynku, która w interpretacji naszego synka, wygląda raczej jak zawody w skokach na trampolinie. I tak tatko robi za trampolinę, a Adaśko góruje w roli niezmożonego cyrkowca. A przy tym, piskom i chichotaniu nie ma końca. Aż ojciec pada wreszcie bezsilnie na kanapę, podczas gdy Adaśko sprawnym saltem wyskakuje ze swojego pini mini ubranka i bach do mamy do wanny… A tam zaczyna się zupełnie już nowa przygoda… |
|
|
Oseskowe figury
Adaśko, nasz kochaniutki, rośnie, jak przez paczkowanie, w gastronomicznym tempie.
Ostatnio przeżywa nocami swoje dzienne osiągnięcia, podróżując pomiędzy śpiącym tatą a śpiącą mamą; rozpycha się, wałkuje na boki, przez sen, z zamkniętymi oczkami unosi na rączkach i nóżkach, opada na pościel ze złością budzącego się wbrew własnej woli niedźwiadka; i albo śpi zwinięty w kłębuszek z nóziami podwiniętymi pod siebie i buzią wciśniętą w materac, jak przedni jogista, albo kreci się jak zegar, 360 stopni dookoła własnej osi... Jego całe maleńkie ciałko, zupełnie jak wskazówki zegara… |
 |
|
|
 |
I tak, jego nocne manewry i walki o cyca spędzają nam sen z powiek...
Adaśko, jak w kalejdoskopie przybiera kolejne „figury” swojego twórczego życia.
I tak, dając nam wyraźnie do zrozumienia: „żem gotów na jakieś ‘ludzkie’ jadło dla odmiany”, w swym, pi razy, piątym miesiącu, przybrał bojową pozycję siedzącą i tak niezmiernie dodało mu to werwy, zapału, że w mgnieniu oka, nasz mały Pituli, podparł rączkami swoje giętkie ciałko i zasprężynował na nóżkach jak kauczukowa piłeczka, chcąca odbić się od ziemi, ku gwiazdom, unosząc ciążącą pupkę w przestworza.
W doniosłym momencie, bo „tato i mamo, czy widzisz, notujesz, pstrykasz?”, udało się Pitulitowi stanąć na czterołapki i w pogoń rzucić na bogu-ducha-winnego kota, na którego to chętkę Pituli, notabene, miał już od pierwszego łypnięcia okiem… A z czterołapek, to już poślizgiem na dwie kończyny, jak na przystojnego mężczyznę przystało… ale o tym później… |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
 |
 |
|
|
Wróć do strony głównej Adasia ↑ |
|
|