Kochany Adaś - dzień 3.
Trzeci z najszczęśliwszych dni mego życia! W nocy troszkę się kręcił... nóżkami przebierał i rączkami twarz własną obmacywał. Wziąłem go na rączki i nagle minuty w godziny się zmieniły podczas podziwiania i głaskania małych Adasinowych rączek! Rozczulony i przesiąknięty do szpiku kości miłością płakać zacząłem – tak lekko i naturalnie, tak ze szczęścia. I chociaż mam więcej pytani niż odpowiedzi odnośnie Boga, to w duszy dziękowałem mu szczerze że obdarował mnie tak przepięknym prezentem!
Około trzeciej przyszły położne. Krotka rozmowa, pytania i odpowiedzi. Sprawdzili mamę, potem malucha – wszystko tak jak powinno być. Jedynie troszkę za gorący – 37.7°... Rozebraliśmy go, czapeczkę zdjęliśmy i po dwóch godzinkach do normy wszystko wróciło... Tak przynajmniej w danej chwili się na wydawało!